sobota, 27 listopada 2010

Klimat śródziemnomorski ...

... zdecydowanie nam nie służy ;) Nie wiem jak to możliwe, że właśnie tutaj, gdzie jest cieplej niż w Polsce, tyle chorujemy. Może to przez różnice temperatur pomiędzy najzimniejszym a najcieplejszym momentem dnia - ciekawe. Tym razem dopadło mnie - po wycieczce do Tulonu dostałam strasznego bólu gardła, z którym od tamtej pory walczę i przegrywam niestety. Jakieś wybitnie silne te zarazki w Prowansji. Stosowałam polskie tabletki na gardło, ale nic nie pomagały, więc poszłam do apteki, obkupiłam się we francuskie preparaty i ... dalej nic. Trudno w końcu musi przejść :) Zresztą może to już zimowy czas chorowania, bo Olivier też jest chory (i żadne z nas się od siebie nie zaraziło). Aurore coś ostatnio wspominała, że ją też już coś chyba dopada, więc wygląda na to, że już niedługo cały personel będzie chory. Miejmy jednak nadzieję, że nie będzie tak źle.


To jeszcze przed powrotem do łóżka słówko z cyklu "ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz": la gorge (czyt. la gorż). Należy koniecznie pamiętać o prawidłowej wymowie, gdyż ja palnęłam "żorż" i rozbawiłam Alexa, tym że zamiast gardła mam jakiegoś George'a :)))

1 komentarz:

  1. Ależ tam pięknie u Was nawet w te zimne dni! Niczko kuruj się kuruj bo jak my pogadamy jutro jak Ty głos stracisz? ;)
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń