środa, 25 maja 2011

Witajcie w piekle, czyli nastały upały :)

I my chcieliśmy tu mieszkać, bo jest świetna pogoda? ;). Niby jest - gorąco, bezchmurnie, słoneczko świeci. Pozostaje pytanie, jak to znosić na co dzień. Ja chodzę już w najcieńszych rzeczach, jakie mam i jest mi gorąco. Upalnie jest rano, w południe i wieczorem. Wczoraj wracałam z pracy przed 23:00 (bo akurat wcześniej skończyliśmy) i w cienkiej spódniczce i koszulce na ramiączkach było mi w końcu w sam raz. Tylko jak tu wytrzymywać w dzień? A mamy przecież maj! Zaczynam się naprawdę bać, co będzie dalej ;). 

Łukasz twierdzi, że moje odczuwanie temperatur może być związane z pracą, bo w kuchni jest jeszcze bardziej upalnie, więc ja właściwie całe dnie się "gotuję", bez względu na to czy jestem w pracy czy na dworze. Może to i prawda, bo czasem widuję na ulicach ludzi w długich jeansach i gdy to widzę, to nie mogę się nadziwić, jak oni wytrzymują. Dobrze przynajmniej, że w zeszłym roku właścicielka zainstalowała nam zewnętrzne rolety. Dzięki temu w mieszkaniu da się jakoś wytrzymać w te upały. Gdyby ich nie było, chybabyśmy tu pomarli. Bo mimo tego, że cały dzień są opuszczone, a okno jest otwarte zawsze, gdy jesteśmy w domu, to i tak jest tu dość ciepło. Ale mimo wszystko znośnie :).

W niedzielę, zgodnie z naszym nowym, letnim zwyczajem, wybraliśmy się na plażę. W planowaniu naszego plażowania jesteśmy niestety ograniczeni do miejsc, do których dojeżdżają autobusy i pociągi. Dlatego właśnie, najczęściej odwiedzamy miejscowości na niebieskim wybrzeżu (Côte Bleue). Można się tam dostać w niecałe półgodzinki pociągiem, który jedzie z dworca Saint Charles w Marsylii (do którego to dworca, można łatwo dotrzeć autobusem kursującym między Aix i Marsylią). Jak widzicie, jest jednak z tymi dojazdami trochę zamieszania, nie powinno Was więc dziwić, że myślimy coraz poważniej o jakimś samochodzie (ale akurat tak się złożyło, że wcześniej ja pomyślałam o rzuceniu pracy, nie wiadomo więc, co to z tych naszych motoryzacyjnych planów wyjdzie).

Tym razem z naszego pociągu wysiedliśmy w Carry-le-Rouet. A miejscowość ta (a dokładniej jej plaże i nadmorskie ścieżki) wygląda tak: 





piątek, 20 maja 2011

W telegraficznym skrócie.

Urlop się skończył, i już po dwóch tygodniach pracy wydaje się tak odległy, jakby wcale go nie było. A był bardzo udany, szczególnie wyjazd do Polski - wspaniale było Was zobaczyć :). Niestety zakończenie moich wakacji było dość przykre - okazało się bowiem, że niestety mój plan podróżowania do Aix przez Paryż nie był najlepszym pomysłem. Mój samolot miał 20 minut opóźnienia, w związku z czym spóźniłam się na ostatnie TGV z Paryża do Marsylii, na które miałam już wykupiony bilet. Następny pociąg dopiero nad ranem. A dworzec w nocy zamknięty. I tym oto sposobem przyszło mi spędzić noc w Paryżu. Niestety nie była to noc piękna i romantyczna, tylko pełna zmartwień związanych z tym, że właśnie koszt mojej wycieczki do Ojczyzny prawie się podwoił (z uwagi na cenę hotelu i nowego biletu na TGV). Nauczyło mnie to, że planując drogę pełną przesiadek niestety nie można założyć, że jakoś uda się zdążyć na styk :).

Z nowości to chyba najważniejszym wydarzeniem było to, że zrezygnowałam z pracy. Dnia 10 maja wręczyłam swoje wypowiedzenie i umówiłam się z pracodawcami, że przepracuję jeszcze miesiąc. W związku z tym kończę 11 czerwca (do którego odliczam niecierpliwie :). Teraz więc zajmuję się szukaniem nowej pracy, miejmy nadzieję, że tym razem pójdzie sprawniej i szybciej.

W poprzedni weekend wybraliśmy się na plaże do La Couronne i Carro (dwie malutkie miejscowości leżące zaraz obok siebie na Côte Bleue). Niebo bezchmurne, słońce świeci, czego chcieć więcej? Dotarliśmy jednak nad morze, a tam plaża prawie pusta. Okazało się, że to ze względu na mistral (faktycznie wiatr był bardzo silny, w porywach do 100km/h). My jednak stwierdziliśmy, że żaden wiatr nie odstraszy nas od plażowania. I faktycznie nawet się trochę poopalaliśmy (Łukasz nawet popływał chwilę, ale woda dalej jest lodowata). Jednak wiatr był wybitnie irytujący, cały czas zawiewał piachem, który w ogóle się nie chciał odlepiać od skóry - okropność. A tyle piasku we włosach to chyba nigdy nie miałam. Całe wiadra chyba :). Nawet pod prysznicem nie mogłam się go tak łatwo pozbyć, koszmar. Czyli jednak miejscowi wiedzą coś więcej i od tej pory my też już nie planujemy plażować z mistralem :) 
A teraz plażowanie w obrazkach:

Łukasz, wersja lato 2011
Plaża w La Couronne w całej okazałości
Ach te śródziemnomorskie zatoczki :) (plaża w Carro)