wtorek, 24 kwietnia 2012

W deszczu confetti, czyli karnawał w Aix.

W weekend 14. i 15. kwietnia odbył się w Aix-en-Provence karnawał - Le Carnaval d'Aix. Początki tego święta sięgają XVI-go wieku i były one kontynuacją średniowiecznego Święta Szalonych i Święta-Boga. Z okazji karnawału organizowane były bale, posiłki i inne rozrywki. Tradycja ta trwała do końca lat 50-tych XX-go wieku. Później zanikła, lecz w 2007 roku miasto znów zaczęło organizować obchody karnawału.

W zeszłym roku jakoś nam ten karnawał umknął, z tym większą ciekawością wybraliśmy się tym razem. Co prawda sobota okazał się trochę rozczarowująca - odbywała się milonga na placu przed ratuszem. Jednak nauka kroku podstawowego tanga, była na tyle kiepsko prowadzona (albo my jesteśmy na tyle niepojętni ;), że właściwie kiwały się na bruku tylko osoby, które tango już znały. Przynajmniej na początku, a że my długo tam nie zabawiliśmy, to nie przekonaliśmy się, czy impreza się rozkręciła. 

Natomiast w niedzielę, na głównym deptaku miasta odbyła się karnawałowa parada. Było na niej całkiem sporo udekorowanych różnorako platform (w tym roku tematem przewodnim karnawału była noc), oraz cała masa poprzebieranych pieszych, w tym także zespoły muzyczne. A najwięcej było confetti - obsypywali się nim hojnie wszyscy, przebierańcy widzów, a widzowie przebierańców. Efekt końcowy był taki, że wszyscy mieli kolorowe confetti na włosach i ubraniach.

A wyglądało to tak:

Platforma reprezentująca kabaret

Ktoś zgubił pantofelki

Nie mam pojęcia, co ta platforma ma symbolizować, jest to jednak na pewno jakieś nocne szaleństwo :)

Były też owce i wilki (na szczęście żadnych strat w owcach nie zanotowano ;)

Troszkę to niepokojące, na szczęście my uniknęliśmy okrutnej śmierci w tym szalonym konarze

A to zdaje się miało była ilustracją bajki o żabie i księżniczce (tutaj tego nie widzicie, ale żaba siedziała na ciągniku przed platformą)

Nie ma udanego karnawału bez kobiety z brodą ...

... oraz syrenki. Jak widzicie niezłe dziwy można było zobaczyć na własne oczy

Nawet drewniany żołnierzyk, był troszkę większych rozmiarów niż zwykle

Tutaj platforma opanowana przez smoki, ośmiornice i inne bestie

Było kolorowo, temu zaprzeczyć nie można

Anielskie harfy i wielki, czarny diabeł (który robił furorę, ze swymi ogromnymi, rozkładanymi skrzydłami - wszyscy robili sobie z nim zdjęcia)

Paradę zamykała grupa tańcząca na dachu autobusu
Oj działo się, działo. A to tylko niektórzy przebierańcy, bo pieszych było znacznie więcej. Nam karnawałowa parada bardzo się podobało, tylko zmęczyło nas stanie w miejscu, bo żeby te wszystkie atrakcje "przetoczyły" się przez Cours Mirabeau, to zajęło to jednak sporo czasu. A że mieliśmy dobrą miejscówkę, na słoneczku, a do tego nikt nam nie zasłaniał, to trzeba było jej pilnować :).

wtorek, 3 kwietnia 2012

Sezon plażowy 2012 rozpoczęty!

1 kwietnia - noga w morzu zamoczona!

W tym roku wybraliśmy się po raz pierwszy na plażę 10 dni wcześniej niż rok temu. Tym samym ustanowiliśmy nasz nowy rekord - pierwsze plażowanie odbyło się 1 kwietnia, i to wcale nie jest primaaprilisowy żart. Niebieskie niebo i świecące słońce zachęciły nas do spędzenia niedzieli na plaży, choć jak się okazało na miejscu było trochę wietrznie. Jednak gdy się leżało na ręczniku, to słońce mocno przygrzewało, więc było bardzo przyjemnie. I choć woda była lodowata, i ja moczyłam tylko stopy, Łukasz poszedł na całość i nawet pływał. Ale tylko chwilę, bo woda była aż nazbyt rześka. Na szczęście na słońcu można się było szybko rozgrzać.

La Vesse

A na pierwsze w tym roku plażowanie wybraliśmy sobie małą zatoczkę na Côte Bleue, położoną koło małej miejscowości La Vesse, w której to był spory niedobór miejsc parkingowych, więc ostatecznie musieliśmy pójść za przykładem innych osób i zostawić nasz samochód na drodze dojazdowej do miasteczka. 

Najpierw obejrzeliśmy sobie miejscową plażę, położoną pod wiaduktem kolejowym ...

... a następnie ruszyliśmy spacerować po okolicznych wzgórzach.

By dotrzeć do celu naszej podróży ...

... przeuroczej zatoczki :)

Oto jeszcze raz ona, w całej swojej krasie

A po wygrzewaniu się na słoneczku jeszcze raz na szlak, na wzgórza i w drogę!

Marcowe spacery.

Jednym z naszych spacerowych celów w marcu była ,widziana przez nas często z oddali, wieża znajdująca się na zalesionym wzgórzu. Okazało się, że jest to tour de Keyrié, zwana również tour de César, która pełniła rolę strażnicy dla Aix-en-Provence. Wybraliśmy się więc pewnego dnia w jej okolice, aby przyjrzeć się jej z bliska.


Jak widzicie, wejście do wieży jest umieszczone dość wysoko, więc niestety nie mieliśmy możliwości jej zwiedzić (mieliśmy nadzieję, że będzie z niej można podziwiać ładne widoki)

Innym razem, wybraliśmy się w okolice góry Świętej Wiktorii, gdyż jest to doskonałe miejsce do spacerowania. Jest tam mnóstwo ścieżek, więc nawet gdy nie mamy ochoty na większe wycieczki, zawsze znajdzie się tam jakiś ciekawy szlak do spacerowania. Tym razem zaczęliśmy od wylegiwania się na kocyku, na polanie, przy szemrającym strumyku. Później zaś przespacerowaliśmy się wokół rezerwatu Roques Hautes, który znajduje się w dolinie otoczonej przez skaliste wzgórza, a położony jest na wygasłym wulkanie, liczącym sobie 640 000 lat.


Widziany z góry rezerwat Roques Hautes

A oto dobrze Wam już znana góra