piątek, 20 maja 2011

W telegraficznym skrócie.

Urlop się skończył, i już po dwóch tygodniach pracy wydaje się tak odległy, jakby wcale go nie było. A był bardzo udany, szczególnie wyjazd do Polski - wspaniale było Was zobaczyć :). Niestety zakończenie moich wakacji było dość przykre - okazało się bowiem, że niestety mój plan podróżowania do Aix przez Paryż nie był najlepszym pomysłem. Mój samolot miał 20 minut opóźnienia, w związku z czym spóźniłam się na ostatnie TGV z Paryża do Marsylii, na które miałam już wykupiony bilet. Następny pociąg dopiero nad ranem. A dworzec w nocy zamknięty. I tym oto sposobem przyszło mi spędzić noc w Paryżu. Niestety nie była to noc piękna i romantyczna, tylko pełna zmartwień związanych z tym, że właśnie koszt mojej wycieczki do Ojczyzny prawie się podwoił (z uwagi na cenę hotelu i nowego biletu na TGV). Nauczyło mnie to, że planując drogę pełną przesiadek niestety nie można założyć, że jakoś uda się zdążyć na styk :).

Z nowości to chyba najważniejszym wydarzeniem było to, że zrezygnowałam z pracy. Dnia 10 maja wręczyłam swoje wypowiedzenie i umówiłam się z pracodawcami, że przepracuję jeszcze miesiąc. W związku z tym kończę 11 czerwca (do którego odliczam niecierpliwie :). Teraz więc zajmuję się szukaniem nowej pracy, miejmy nadzieję, że tym razem pójdzie sprawniej i szybciej.

W poprzedni weekend wybraliśmy się na plaże do La Couronne i Carro (dwie malutkie miejscowości leżące zaraz obok siebie na Côte Bleue). Niebo bezchmurne, słońce świeci, czego chcieć więcej? Dotarliśmy jednak nad morze, a tam plaża prawie pusta. Okazało się, że to ze względu na mistral (faktycznie wiatr był bardzo silny, w porywach do 100km/h). My jednak stwierdziliśmy, że żaden wiatr nie odstraszy nas od plażowania. I faktycznie nawet się trochę poopalaliśmy (Łukasz nawet popływał chwilę, ale woda dalej jest lodowata). Jednak wiatr był wybitnie irytujący, cały czas zawiewał piachem, który w ogóle się nie chciał odlepiać od skóry - okropność. A tyle piasku we włosach to chyba nigdy nie miałam. Całe wiadra chyba :). Nawet pod prysznicem nie mogłam się go tak łatwo pozbyć, koszmar. Czyli jednak miejscowi wiedzą coś więcej i od tej pory my też już nie planujemy plażować z mistralem :) 
A teraz plażowanie w obrazkach:

Łukasz, wersja lato 2011
Plaża w La Couronne w całej okazałości
Ach te śródziemnomorskie zatoczki :) (plaża w Carro)

3 komentarze:

  1. rzeczywiście powrót miałaś mało ciekawy... ale widzę że teraz nadrabiasz - nie to co majowy weekend w Polsce snieg, zimno, tylko piękna słoneczna plaża i ten lazur. ach jak pięknie tam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, te plaże... ach, ta woda... cudnie !!! Wrzuć więcej zdjęć, by móc bardziej Wam zazdrościć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety powrót nieciekawy, ale faktycznie piękne widoki wynagradzają różne trudy życia na obczyźnie :)
    Buziaki dla Was :)

    Elvis - pewnie, że wrzucę :D :*

    OdpowiedzUsuń