wtorek, 20 grudnia 2011

Świąteczne klimaty i wycieczkowe wspominki.

Będziemy w Polsce na Święta :))). Tak się cieszę, że nie mogłam się powstrzymać, żeby od tego nie zacząć. Niestety będzie to wizyta krótka, ale i tak się bardzo cieszymy na ten świąteczny czas w Ojczyźnie. Wyjeżdżamy w ten czwartek (22.12), a wracamy już 28 grudnia. I niestety kolejny raz będziemy się męczyć przez ponad dobę w autobusie (za każdym razem przysięgam sobie, że nigdy więcej, ale co poradzić, że tu z połączeniami tak kiepsko i nie mamy wyjścia, jak tylko kolejny raz przetrwać ten koszmar). Chętnie przyjechalibyśmy na dłużej, ale w związku z moją szansą na pracę (a właściwie na "prackę", bo to zajęcie na ledwie pół etatu) musimy szybko wracać. Ponieważ ja jutro mam dzień próbny, i jeśli wszystko pójdzie ok, to mogę kontynuować po Świętach - ale udało mi się już umówić z pracodawcą na ten tydzień świątecznego wolnego, więc świetnie.

Poza tym muszę się pochwalić, że coraz lepiej mi idzie jazda samochodem - moje intensywne ćwiczenia oraz podpowiedzi Łukasza przyniosły więc zamierzone efekty. Nawet kilka razy prowadziłam już samochód sama i nie wydarzyło się nic strasznego, co uważam za ogromny sukces :). Niestety wciąż nie opanowałam jazdy po autostradzie, czego najlepszy przykład mieliśmy dzisiaj - pomyliłam się i zmieniłam pas, na taki który nie jechał do Aix, więc pojechaliśmy w siną dal. Jak na złość nie było żadnego zjazdu, więc jechaliśmy i jechaliśmy ... I jeszcze musieliśmy za to zapłacić, na szczęście tylko 1.90 euro. No niestety, do dobrego kierowcy to mi jeszcze daleko.

Ooo! Muszę w końcu napisać, o naszej ostatniej (choć było to już dawno temu) wycieczce, która zajęła nam cały dzień, ale była chyba jedną z najciekawszych, jakie udało nam się sobie zorganizować. Najpierw pojechaliśmy do Tarascon, co zajęło nam dużo czasu, bo to ja prowadziłam. Ale warto było, gdyż zwiedziliśmy tam wspaniały średniowieczny zamek. Forteca ta jest doskonale zachowana, można zwiedzać wiele pomieszczeń zamkowych i wyjść na dach, skąd rozciąga się piękny widok na miasteczko i na wioskę, położoną po drugiej stronie rzeki (Beaucaire).

Dwa potwory - jeden mój własny, drugi zamieszkuje pod zamkiem w Tarascon

A oto i zamek

Żona na moście ...

... mąż na dziedzińcu

Tak oto wygląda zamek w całej swej okazałości

Widok na Beaucaire (gdzie znajdują się ruiny zamku - Château de Beaucaire)

Kościół Świętej Marty w Tarascon (Église Sainte-Marthe de Tarascon)
Po zwiedzeniu zamku i krótkiej wizycie pod ruinami w Beaucaire, których niestety nie można zwiedzać, wyruszyliśmy w kierunku kolejnej atrakcji - akweduktu Pont du Gard. Jest to odcinek 50-cio kilometrowego akweduktu prowadzącego wodę ze źródeł w Uzès do Nîmes. Pont du Gard jest to trzypiętrowa arkada o wysokości prawie 49 metrów. Dolna część odgrywała rolę mostu przebiegającego nad rzeką Gard. Na górnej umieszczono kanał prowadzący wodę.





Następnie udaliśmy się do Nîmes - jest to miasto położone w regionie Langwedocja-Roussillon, w którym można obejrzeć zabytki zachowane z czasów starorzymskich. Amfiteatr w Nîmes jest jednym z najlepiej zachowanych na świecie. Został on zbudowany pod koniec I wieku n.e., mierzy on 133 metry długości i 101 szerokości, a jego dwupiętrowa fasada posiada 60 arkad. Szacuje się, że obiekt ten mógł pomieścić prawie 25 000 widzów.

"Toréador! Toréador!"

Zamiast standardowo zwiedzić amfiteatr, postanowiliśmy zobaczyć go z góry z młyńskiego koła, które znajdowało się zaraz obok tego zabytku

Amfiteatr (Les arènes de Nîmes) o zachodzie słońca

W oddali widoczna Tour Magne
Kolejną atrakcją miasta jest La Maison Carrée, czyli rzymska świątynia wybudowana w 4-5 roku n.e. Jest to jedna z najlepiej zachowanych świątyń z czasów cesarstwa rzymskiego.


La Maison Carrée w zimowej scenerii

Fasada zabytku (po renowacji w latach 2006-2010)
Najstarszym zabytkiem Nîmes jest Tour Magne, czyli rzymska wieża obserwacyjna pochodząca z 16-15 roku przed Chrystusem. Zbudowana na planie ośmiokąta, posiadała trzy piętra, jednak jej najwyższa kondygnacja uległa zniszczeniu. 

Tour Magne w swym obecnym stanie
Chyba wystarczy na dziś tego wirtualnego zwiedzania. Dobrej nocy i proszę trzymać jutro kciuki :).

piątek, 16 grudnia 2011

Przedświąteczne bezrobocie.

Od grudnia oboje nie pracujemy, więc mamy wreszcie dużo wspólnego, wolnego czasu. Jednak w związku z tym, że jest już dość chłodno i szybko robi się ciemno, ostatnio nie zwiedzaliśmy zbyt wiele. Czas mija nam głównie na szukaniu pracy, spacerach i oglądaniu "Przyjaciół" (nie ma nic lepszego na długie zimowe wieczory oraz na jesienne obniżenia nastroju, polecamy :).

A ostatnio spędzamy też sporo czasu w samochodzie, ze mną za kierownicą. Wszystko dlatego, że pojawiła się dla mnie szansa na pracę, ale wymagałaby ona dojeżdżania kilkanaście kilometrów pod Aix oraz (o zgrozo!) przewożenia czasem na tej trasie pewnej osoby (już jej współczuję). Staram się więc teraz w przyśpieszonym tempie opanować podstawy jazdy, takie jak ruszanie bez trzykrotnego zgaśnięcia silnika, spokojne hamowanie tak, by pasażer nie obijał sobie głowy o przednią szybę oraz patrzenie przed siebie w czasie zmiany biegów :). Że o takich drobiazgach jak włączanie kierunkowskazów, czy zauważanie potrzeby zmiany biegów nie wspomnę. Albo robienie tego wszystkiego naraz - dojeżdżając do skrzyżowania hamuj, redukuj bieg, włącz kierunkowskaz i skręcaj - whaaaaat? Ludzie, jak wy panujecie nad tymi mechanicznymi monstrami? To jest niemożliwe! Dobrze, że was tu nie ma, to nie musicie się martwić, że was przejadę ;). Na szczęście Łukasz ze zdecydowanie większą łatwością opanował technikę jazdy i teraz uczy mnie. Dzięki temu w ogóle jeżdżę i robię jakieś postępy, ale minus jest taki, że w samochodzie notorycznie się kłócimy. Małżeństwa chyba nie powinny jeździć razem ;).

Trzymajcie proszę kciuki, za moje umiejętności kierowcy, a jeszcze bardziej za moją nową robotę - na razie nic nie zdradzę, ale wszystko powinno się wyjaśnić w poniedziałek.
Pozdrawiamy!