piątek, 16 grudnia 2011

Przedświąteczne bezrobocie.

Od grudnia oboje nie pracujemy, więc mamy wreszcie dużo wspólnego, wolnego czasu. Jednak w związku z tym, że jest już dość chłodno i szybko robi się ciemno, ostatnio nie zwiedzaliśmy zbyt wiele. Czas mija nam głównie na szukaniu pracy, spacerach i oglądaniu "Przyjaciół" (nie ma nic lepszego na długie zimowe wieczory oraz na jesienne obniżenia nastroju, polecamy :).

A ostatnio spędzamy też sporo czasu w samochodzie, ze mną za kierownicą. Wszystko dlatego, że pojawiła się dla mnie szansa na pracę, ale wymagałaby ona dojeżdżania kilkanaście kilometrów pod Aix oraz (o zgrozo!) przewożenia czasem na tej trasie pewnej osoby (już jej współczuję). Staram się więc teraz w przyśpieszonym tempie opanować podstawy jazdy, takie jak ruszanie bez trzykrotnego zgaśnięcia silnika, spokojne hamowanie tak, by pasażer nie obijał sobie głowy o przednią szybę oraz patrzenie przed siebie w czasie zmiany biegów :). Że o takich drobiazgach jak włączanie kierunkowskazów, czy zauważanie potrzeby zmiany biegów nie wspomnę. Albo robienie tego wszystkiego naraz - dojeżdżając do skrzyżowania hamuj, redukuj bieg, włącz kierunkowskaz i skręcaj - whaaaaat? Ludzie, jak wy panujecie nad tymi mechanicznymi monstrami? To jest niemożliwe! Dobrze, że was tu nie ma, to nie musicie się martwić, że was przejadę ;). Na szczęście Łukasz ze zdecydowanie większą łatwością opanował technikę jazdy i teraz uczy mnie. Dzięki temu w ogóle jeżdżę i robię jakieś postępy, ale minus jest taki, że w samochodzie notorycznie się kłócimy. Małżeństwa chyba nie powinny jeździć razem ;).

Trzymajcie proszę kciuki, za moje umiejętności kierowcy, a jeszcze bardziej za moją nową robotę - na razie nic nie zdradzę, ale wszystko powinno się wyjaśnić w poniedziałek.
Pozdrawiamy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz