sobota, 19 listopada 2011

Lazurowe Wybrzeże.

Zanim dojdziemy kiedyś do tego, co w ogóle u nas słychać, zostańmy jeszcze w klimatach wycieczkowych. Dawno, dawno temu, jeszcze przed porą deszczową - która nastała niedawno i polegała na tym, ze jak w pewien poniedziałkowy wieczór zaczęło lać, to padało nieustannie przez tydzień, co za koszmar! - wybraliśmy się w końcu na Lazurowe Wybrzeże. A było to tak.

W ostatni weekend października skorzystaliśmy z okazji, że Łukasz pierwszy raz nie pracował w sobotę (w związku z Dniem Wszystkich Świętych miał wolne od soboty do wtorku; jak na złość ja akurat w tamtą sobotę pracowałam, ale na szczęście ja kończę o 15.00, więc po mojej pracy mogliśmy ruszyć w drogę) i wybraliśmy się na dwudniową wycieczkę. A celem naszym była Nicea. Na szczęście prosto z Aix do samej Nicei można dojechać autostradą (co jadąc jedenastoletnim Twingiem zajmuje niecałe 3 godziny), więc podróż przebiegła sprawnie, acz za przyjemność tę trzeba było zapłacić (jakieś 20 euro w jedną stronę). Na miejsce dotarliśmy przed 22.00 i z małymi przebojami znaleźliśmy w końcu nasz hotel. To Łukasz go wybrał i muszę przyznać, że nasz pokój był przeuroczy. Nawet z takim małym balkonikiem - cudo! Szkoda tylko, że tak naprawdę tylko się tam przespaliśmy po powrocie z nocnych spacerów, a zaraz po zjedzeniu śniadania trzeba było pokoik opuścić. Ale jakby się ktoś wybierał do Nicei możemy śmiało polecić przemiły hotel w rozsądnej cenie (o co w Nicei naprawdę nie jest łatwo). Po ulokowaniu się w hotelu wyruszyliśmy oglądać Niceę nocą.

Plac Masséna, od 2007 roku ozdobiony instalacją siedmiu siedzących bądź klęczących postaci które w nocy zmieniają kolory - jest to część dzieła pt"Conversation à Nice" Jaume Plensa

Fontanna słońca -Plac Masséna od trochę innej strony

Przed Palais des ducs de Savoie, czyli pałacem książąt Sabaudi (ta bałdzo fajna nazwa odnosi się do krainy historycznej w południowo-wschodniej Francji)

Wybrzeże nocą
Następnego dnia mieliśmy okazję podziwiać miasto w świetle dziennym - pogoda nam dopisała, było ciepło i słonecznie, i Nicea prezentowała się naprawdę pięknie. Przespacerowaliśmy się znów po Promenadzie Anglików, która jest główną arterią miasta, biegnącą wzdłuż wybrzeża. Pobłąkaliśmy się także wśród wąziutkich uliczek starego miasta. Wspięliśmy się na wzgórze na którym znajdują się ruiny zamku, a poza tym obecnie znajduje się tam park, fontanna oraz kilka kafejek.

Nicea - just do it ;) (rzeźba w Ogrodzie Alberta Pierwszego)

Promenade des Anglais

30 października :D

Wybrzeże za dnia

Moje ukochane wąziutkie uliczki

Widok na port

Tam jest po prostu przepięknie!

Tęczowy wodospad na wzgórzu zamkowym
Po nacieszeniu się starym miastem i morzem, wybraliśmy się jeszcze do parku położonego w dzielnicy Cimiez, gdzie spacerowaliśmy wśród drzewek oliwkowych, zwiedziliśmy muzeum Matisse'a (który zmarł i jest pochowany w Nicei) oraz muzeum archeologiczne poświęcone historii antycznej Nicei, gdzie obejrzeć można pozostałości starorzymskiej osady Cemenelum (ruiny term, areny). 


Korzystając z tego, że zajechaliśmy już tak daleko na wschód od naszego Aix, postanowiliśmy wybrać się jeszcze na wieczór do Monako. 

Na początek stawiliśmy się oczywiście pod pałacem księcia

Rozświetlone Monako

Port wieczorową porą

Katedra (w której pochowanych zostało wielu członków rodu Grimaldich, w tym księżna Grace Kelly)

Kasyno w dzielnicy Monte Carlo
Z ciekawostek musimy Wam powiedzieć, że oprócz tego, że naszym Twingiem przejechaliśmy kawałek trasy rajdowej Monte Carlo, to jeszcze, jak przystało na stolicę hazardu - wygraliśmy (a właściwie to Łukasz wygrał)!  Niestety, nie w kasynie, lecz w McDonaldzie. A co za tym idzie, nie miliony euro, a Big Mac'a - ale chyba jako wygrana w Monako się liczy, czyż nie? :)

I to by było na tyle, jeśli chodzi o wspomnienia ze słonecznego Lazurowego Wybrzeża. Bardzo nam się tam podobało, więc mamy nadzieję, że nadarzy się jeszcze okazja, aby zwiedzić inne miasta tam położone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz