środa, 6 lipca 2011

Lipiec miesiącem nauki, czyli powrót do szkoły ;)

Koniec laby! ;) Od poniedziałku idę "do szkoły". Korzystając z tego, że akurat jestem bezrobotna, postanowiłam skorzystać z odbywających się na tutejszym uniwersytecie letnich, intensywnych kursów języka francuskiego. Właściwie wszystko dzięki Łukaszowi, bo to on przypomniał sobie o tych kursach (dowiedzieliśmy się o nich w zeszłym roku, ale wtedy letnia edycja była już zakończona, a poza tym i tak nie moglibyśmy w tamtym czasie pozwolić sobie na taki wydatek). Ale obecnie, skoro i tak siedzę w domu, to przynajmniej będę miała okazję podszkolić język, co mam nadzieję zaprocentuje przy szukaniu nowej pracy. 

Zajęcia na kursie odbywają się codziennie od poniedziałku do piątku (z tego co się orientuję, od 8.30 do 12.30 - będę się więc musiała przestawić z mojego obecnego trybu życia, który cechuje się tym, że chodzę spać późno i równie późno wstaję :). Ale czego się nie robi dla edukacji :). Mój kurs zaczyna się w najbliższy poniedziałek (11.07) i potrwa do końca lipca. Wybrałam sobie kurs trzytygodniowy, aby się czegoś nauczyć i nie zrujnować przy tym naszego domowego budżetu (najkrótszy kurs trwa dwa tygodnie, najdłuższy pięć).

Jednak moje zmagania z francuskim zaczęły się już w tym tygodniu, gdyż przypominam sobie moją dotychczasową wiedzę z tego języka - w piątek test! (Rany, kiedy ja ostatnio zdawałam jakiś egzamin? Ale ja już stara jestem ;)). Test oczywiście ma nas tylko podzielić na grupy według poziomów, ale ponieważ chciałabym jak najwięcej skorzystać z tego kursu, więc męczę się teraz z tym cholernym francuskim. Ładny język, ładny, ale czemu taki trudny? Trzymajcie kciuki, żeby mi podczas tej mojej miesięcznej nauki, coś do głowy weszło.
Starczy tej pisaniny, do książek! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz