środa, 13 lipca 2011

Pierwsze dni "szkoły" :)

Zanim jednak przejdziemy do ciekawostek z zakresu mojej edukacji, kilka wspomnień z minionego weekendu. Tym razem, dla odmiany, wybraliśmy się w niedzielę nad jeziorko (właściwie jest to sztucznie stworzony zbiornik, w miejscu starego kamieniołomu). Znajduje się on w pobliskiej miejscowości - Peyrolles-en-Provence. Sprawia ona wrażenie trochę opuszczonej (może trochę zaniedbanej), jednak mimo to ja odebrałam ją jako całkiem urokliwe małe miasteczko. 

Natomiast sam zbiornik wodny i jego okolica to bardzo dobrze zorganizowane miejsce do wypoczynku (choć tutaj, myślę, nie robi ono aż takiego wrażenia, ze względu na bliskość Morza Śródziemnego, wraz ze swoimi urokami i atrakcjami). Znajduje się tam spory parking, budka z jedzeniem, boiska, plac zabaw, toalety, jest też strefa dla najmłodszych dzieci z płytkim brodzikiem i sztucznie stworzonym strumykiem. Zbiornik ma wydzielone bojami strefy strzeżone przez ratowników, którzy w okresie letnim pilnują bezpieczeństwa (chyba z tego powodu to miejsce kojarzyło mi się raczej z basenem niż z jakąkolwiek plażą). Mimo to przyjemnie spędziliśmy tam czas, a dla mnie dużą zaletą było to, że woda była cieplejsza niż w morzu (choć oczywiście można się w niej było świetnie ochłodzić), więc spędziłam w niej więcej czasu niż zazwyczaj. Niestety nie mamy żadnych zdjęć ani jeziorka ani miasteczka, gdyż zapomnieliśmy aparatu.

Tyle jeśli chodzi o wypoczynek - od poniedziałku zmiana trybu życia, z powodu pierwszego dnia kursu. Z wielkim trudem wstałam przed 7.00, aby o 8.30 rozpocząć zajęcia. Pierwszy dzień nastroił mnie bardzo pozytywnie, ponieważ okazało się, że jestem w bardzo sympatycznej grupie i mamy świetną nauczycielkę (która drugiego dnia się rozchorowała, ale na szczęście dziś już wróciła). Nasza grupa składa się z dwunastu osób: szóstka z nich jest z Brazylii, oprócz mnie jest jeszcze jedna Polka, a do tego: Japończyk, Niemka, Amerykanka i Rosjanin. Jest więc międzynarodowo, a do tego wiekowo też jesteśmy bardzo zróżnicowani; myślę, że mieścimy się w przedziale: 18-65 lat :). Jest zatem ciekawie i radośnie. 

Jednak, przynajmniej jak na razie, poziom kursu nie jest bardzo wysoki. Lecz prawda jest taka, że jest to kurs wakacyjny i większość osób przyjechała tu także, a może głównie, żeby odpocząć. Oni są więc na wakacjach, a ja jestem bezrobotna i marzy mi się nowa, lepsza praca, w związku z czym mamy na pewno trochę odmienne oczekiwania. Ja mam jednak w planie uczyć się dodatkowo w domu i mam nadzieję, że przez te trzy tygodnie uda mi się trochę nad tym moim francuskim popracować. W każdym razie jestem dobrej myśli, a chodzenie na zajęcia bardzo mi się podoba (czuję się tak studencko :), jak w czasach, kiedy byłam piękna i młoda :D, no, na pewno młoda ;) ). A "studenckość" objawia się choćby w ten sposób, że jutro mam wolne (i bezrobotny w mojej głowie myśli - halo, halo, a 4 godziny nauki za które zapłaciłem ciężko zarobione na zmywaku euro? A student w głowie myśli: wolne! jeee! ;) ), ponieważ jutro jest francuskie święto narodowe - Dzień Zdobycia Bastylii (w związku z czym zaplanowane są w Aix huczne obchody - ciekawa jestem, co też się będzie działo). Jutro się przekonam i wkrótce zdam Wam relację. Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. no i pytam się, jak obalano Bastylię? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiadam: Biorąc pod uwagę, że Bastylia to marka taniego francuskiego wina obalano ją w parku na ławce po wcześniejszym odkorkowaniu lub, w przypadku braku narzędzi umożliwiających odkorkowanie, odtrąceniu szyjki. Pierwszą Bastylię obalono 14 lipca 1789. Aby to uczcić obala się Bastylię co roku - PUBlicznie lub w licznych PUBach. ;) Zgadza się?

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny opis Radku :) PRAWIE jakbyś tu był ;)
    Zaraz napiszę kilka słów o tym 14 lipca, pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń