wtorek, 23 sierpnia 2011

Długa droga do domu.

Wszystko co dobre, szybko się kończy i moje wakacje w Ojczyźnie dobiegły końca. Najważniejsze jednak, że spędziłam miło czas i udało mi się spotkać z całkiem sporą ilością osób - dzięki, że znaleźliście dla mnie czas. A z tymi, z którymi nie widziałam się tym razem, nadrobimy przy okazji mojego kolejnego pobytu, mam nadzieję :). 

Ku przestrodze, muszę Wam napisać, że jeśli ktokolwiek z Was planowałby kiedyś podróż z Polski do Marsylii to zróbcie wszystko, co możliwe, aby wymyślić jakiś inny sposób podróżowania niż autobusem. Jazda z Polski do Francji autokarem to koszmar i mordęga. Kolejny raz doświadczyłam tego horroru i kolejny raz myślę sobie "nigdy więcej". Niestety w związku z tym, że na południe Francji nie latają żadne tanie linie nie mogę być pewna, że nie przyjdzie mi powtórzyć tego dramatu (i to mnie przeraża). Licząc od mojego wyjścia z domu w Jeleniej do przybycia do Aix podróż ta zajęła mi jakieś 33 godziny (w tym 2 godziny dojazdu do Wrocławia i 2,5 oczekiwania na autokar, ale reszta to już czysta przyjemność podróżowania autobusem Polska-Francja). 

Mój autokar już od przystanku we Wrocławiu był opóźniony, a później był już tylko bardziej i bardziej opóźniony. Pierwsza część trasy to dojazd do Słubic, ponieważ tam autokary biura podróży Sindbad przekraczają granicę z Niemcami - jest to wyjątkowo dobijająca część podróży, bo nie dość że jedzie się w nieodpowiednim kierunku (usiłuję się dostać na południe Francji i w tym celu jadę na północ Polski, by po przejechaniu Niemiec, przejechać z kolei jeszcze z pół Francji! heloł!), to na dodatek tarabanienie się po polskich drogach jest także dość czasochłonne. 

Ja miałam dodatkowo wyjątkowego pecha, ponieważ okazało się, że pewien jegomość z autokaru, do którego przesiadałam się w Słubicach, solidnie nadużył alkoholu i pilot usiłował przekonać go do kontynuowania swej podróży dnia następnego. Niestety w tym celu, mężczyzna ten musiał podpisać dokument, że się na to zgadza. A jak się zapewne domyślacie, osobnik ten uparcie twierdził, że się nie zgadza, a do tego, że on wcale nie pił! (zaznaczam, że ledwo trzymał się na nogach). W związku z tym spędziliśmy na parkingu ponad godzinę, czekając na przyjazd policji, która przebadała delikwenta alkomatem, co umożliwiło skuteczne pozbycie się go, bez jego zgody. Po tych przygodach udało nam się w końcu, po godzinie 23:00 wjechać na terytorium Niemiec (a z Wrocławia wyjechaliśmy po 16:00). I tam jeszcze wszystko szło gładko, ale niestety okazało się, że już we Francji, im bliżej południa, tym większe korki. Kilometrami staliśmy na autostradach, w związku z czym do Marsylii dojechałam jakoś na 19:00 (zamiast planowanej 15:30). Najważniejsze oczywiście, że ostatecznie dotarłam szczęśliwie na miejsce, jednak trochę to trwało. Wszystkim podróżującym, z całego serca, nie polecam ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz