niedziela, 7 listopada 2010

Dlaczego to wszystko nie może być łatwiejsze...?

... czyli o zostawaniu sprzątaczką słów kilka.

Pojawiło się światełko w tunelu i już mieliśmy nadzieję, że w końcu zacznie się nam tu układać, ale okazało się, że jednak to jeszcze nie ten cud, na który czekamy. Ale od początku :)

Po wtorkowej rozmowie w sprawie pracy w Marsylii, jednak się do mnie odezwano (jest to firma zajmująca sie sprzątaniem u osób prywatnych w domach). Zapytano, czy jestem zainteresowana pracą w Aix i okolicach. Oczywiście powiedziałam, że tak (choć właściwie nic nie wiedziałam o warunkach pracy, bo na rozmowie prawie nic nie zostało mi powiedziane). Zaproponowano mi dwie godziny pracy w piątek - sprzątanie gabinetu psychologicznego (o ironio losu! ;). Oczywiście się zgodziłam. Ustaliłyśmy, z moją bezpośrednią przełożoną, że przyjedzie ona do Aix w piątek i przywiezie mi umowę. Ziarenko nadziei zostało zasiane :)

W czwartek musiałam iść do tego gabinetu, gdzie pani psycholog dała mi klucze i wyjaśniła co mam zrobić. A w piątek z rana poszłam tam sprzątać. Do ogarnięcia były dwa spore gabinety, poczekalnia, 2 łazienki i kuchnia. Nie mam pojęcia, kto uznał, że da się to wysprzątać w tak krótkim czasie, szczególnie, że sprzątanie gabinetu odbywa się raz na miesiąc, a pani psycholog ma bardzo wysokie wymagania. Ale jakoś zdołałam to doprowadzić do jako takiego porządku. Psycholożka i tak miała jakieś zastrzeżenia, ale w sumie z tego co mówiła, to z poprzednich sprzątających też nie była do końca zadowolona (raz nawet nie posprzątano jej gabinetu!? - rany, niemożliwe, czyżby ktoś nie zdążył? A ktoś inny, wyobraźcie to sobie, nie sprzątnął kaloryferów! - wstyd i hańba ;).

A później moja przełożona - Marjorie, zaprosiła mnie do swego samochodu i dała mi umowę do podpisania. Dwie czy trzy strony maczkiem po francusku :) A co jeszcze lepsze, niestety szefowa firmy jeszcze tej umowy nie podpisała, więc nawet nie mogłam dostać swojej kopii, żeby się móc dowiedzieć, co właściwie podpisuję :) Dowiedziałam się tylko, że to umowa na 30 godzin pracy na miesiąc! Próbowałam tłumaczyć Marjorie moje zastrzeżenia, co do takiej formy umowy, ale ona nie mówi po angielsku, a ja właściwie nie mówię po francusku.  Do niczego więc nie doszłyśmy, ja umowę podpisałam i tak oto zostałam sprzątaczką :)

Po skontaktowaniu się z szefową firmy (która mówi po angielsku), okazało się, że taka umowa, nie uprawnia mnie nawet do ubezpieczenia zdrowotnego, ponieważ żeby być ubezpieczonym, trzeba przepracować 60 godzin w miesiącu. Nie wspominając oczywiście o tym, że wynagrodzenie za 30 godzin nie pokryłoby nawet połowy naszych opłat za wynajem, o reszcie kosztów życia nie wspominając.

Czekam więc teraz na swoją kopie umowy, aby dowiedzieć się, jaki jest okres wypowiedzenia i zakończyć moją nową karierę :) A zanim to uczynię, może uda mi się przepracować kilka godzin i jak dobrze pójdzie, może mi nawet zapłacą :) Na ten tydzień dostałam nawet grafik z pięcioma klientami. Zobaczymy, co z tego całego zamieszania wyniknie.  

W nawiązaniu do tematu, z cyklu słówko na niedziele: faire le ménage (czyt. fer le menaż) - sprzątać.

Spokojnej niedzieli Wam życzymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz