piątek, 19 listopada 2010

Le beaujolais nouveau est arrivé!

Trzeci czwartek listopada. Święto Beaujolais - z okazji wypuszczenia na rynek Beaujolais nouveau, czyli młodego wina z Burgundii. Francuzi świętują, pomywacze się nie wyrabiają ;)

U nas w restauracji, kucharze już od tygodnia szykowali różne liońskie przysmaki, specjalnie na wczorajsze święto. Gotowali świńskie uszy, robili faworki i inne specjały. W czasie lunchu była jakaś kameralna imprezka kilku panów w garniturach. Za to wieczorem impreza na całego - stoliki zastały złączone w jeden długi stół, na który wciąż były donoszone półmiski i patery z różnymi daniami. Wnioskując z gwaru, śmiechu i ilości brudnych kieliszków, młode wino smakowało i uderzało do głowy. Niestety ja sobie nie poświętowałam, bo większość dnia spędziłam w pracy. I tak się bardzo cieszę, że miałam 3 godziny przerwy wieczorem, żeby choć trochę odpocząć :)

Z ciekawostek kulinarnych dane mi było spróbować małże Saint Jacques - muszę przyznać, że całkiem smaczne. Natomiast z osiągnięć lingwistycznych nauczyłam Alexa mówić po polsku "garnek", "mąka" i "nożyczki". Obawiam się, że jemu lepiej idzie polski niż mi ten cały francuski ;)

Kończę na dziś, bo na 20:00 do pracy, a oni dziś pewnie dalej będą świętować, więc strach się bać, ile znów nabrudzą. A wczoraj wyszliśmy po 1:00 tylko dlatego, że Alex i Aurore pomagali mi się jakoś ogarnąć z ty,m całym zmywaniem. Ciężka szkoła dla świeżo upieczonego zmywaka ;)

Na zakończenie w takim razie słówko kuchenne, jedno z nowszych, jakie ostatnio poznałam dzięki Olivierowi, mianowicie: la louche (la lusz) - chochla.

2 komentarze:

  1. Niczko zazdroszczę Ci,że możesz bezposrednio i w przenośni zobaczyć i poczuć "od kuchni" jak świętują Francuzi ;)
    Próbowałaś małże Sw. Jakuba? hmm... ciekawa jestem jak smakują ;)
    Pozdrawiam cieplutko z zimnej Polski! U nas w tym tygodniu ma padać śnieg!

    Asiek
    PS. w ponidziałek się widzimy na Skypie to dłużej pogadamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hej Asiek :)
    To prawda, że uczestniczenie we francuskim życiu "od kuchni" to ciekawe doświadczenie, szczególnie że dla Francuzów jedzenie jest bardzo ważne.
    Małży do niczego porównać nie umiem, zresztą w ogóle moim zdaniem owoce morza są na tyle specyficzne, że ciężko do czegoś je przyrównać.
    Tutaj też coraz zimniej, ale na śnieg się nie zapowiada na razie :)
    Trzymaj się cieplutko i do usłyszenia w poniedziałek!

    OdpowiedzUsuń