piątek, 8 października 2010

Chory post.

I stało się. Mimo podjętych przeze mnie trudów kurowania Łukasza i chronienia siebie, za pomocą czosnku, cebuli, witaminy C, herbatek z cytryną, aspiryny i gorącego mleka, nie udało się wygrać z zarazkiem i teraz oboje jesteśmy chorzy. Znaczy Łukasz ma się już lepiej, a ja też nie jestem umierająca, ale oboje mamy się zdecydowanie niewyraźnie. Siedzimy więc w domu i próbujemy walczyć z prowansalskim przeziębieniem. Nie wiem skąd ono się przypałętało, ale mam nadzieję, że wkrótce odpuści. A mieliśmy już taki ładny plan, by jutro, wraz z Elwirą, wybrać się na wycieczkę do Toulon'u. Ale niestety zwiedzanie musi poczekać :(  

Jeśli zaś chodzi o sprawy związane z pracą to tak - na wtorkowe testy do fabryki czekoladek nie poszliśmy. Stwierdziliśmy, że skoro i tak nie mielibyśmy jak się dostać do pracy na 6.00 rano, to szkoda naszego i pań z urzędu pracy czasu.
Dziś natomiast zadzwoniła do mnie pani z jakiegoś sklepu. I prawie byśmy się umówiły na rozmowę. Ale w pewnym momencie pani się mnie spytała, czy ja mówię biegle po francusku. Musiałam więc przyznać, że nie, bo przecież słyszała, że ledwo się wysławiam. A że okazało się, że ja tam aplikowałam na kasjerkę (nie pamiętam jakoś tego, ale mogło się to zdarzyć, w przypływie optymizmu ;) to pani mi grzecznie i miło wytłumaczyła, że jednak na kasie trzeba z ludźmi rozmawiać. Nie mogłam się z nią nie zgodzić :) I w ten sposób moja kariera kasjerki skończyła się nim się zaczęła :) Ale niestety prawda jest okrutna - nie poradziłabym sobie. Sporo czasu musi jeszcze minąć nim ten język przestanie być dla mnie tak obcy :) 

A problem z językiem francuskim, moim skromnym zdaniem, jest taki, iż oni używają zbyt wielu samogłosek w stosunku do spółgłosek. W ogóle traktują te spółgłoski tak po macoszemu. Na końcu wyrazu - to nie czytamy, pfff. Albo takie bogu ducha winne "h"? Po co to komu - niech będzie nieme. A do tego mówmy szybko i łączmy wyrazy w jedną wielką zbitkę składającą się głównie z "ą" oraz "ę". I nie zapominajmy by było przynajmniej kilka sposobów na przeczytanie, ot takiego na przykład, zwykłego zdawałoby się "e". I przepis na francuski gotowy :) I przyjeżdża potem taki Polak, który całe życie słyszy słowa zawierające dużo spółgłosek (które na dodatek czyta się zupełnie oddzielnie od pozostałych słów w zdaniu), takie na przykład: groszek, kłódka czy kubeczek. I pełen nadziei idzie na rozmowę kwalifikacyjną i pełen dobrych chęci chce nawet powiedzieć, że przyszedł "pour un entretien" (czyt. pur ę ętretię, gdzie przynajmniej z dwa "ę" czyta się inaczej), ale zawiesza się przy którymś "ę" i tyle z dobrego pierwszego wrażenia (wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń nie jest przypadkowe ;). Ale staramy się być dzielni w tym samogłoskowym świecie. Choć nie jest to łatwe, szczególnie gdy taki Polak po raz kolejny idzie do pobliskiej piekarni i po raz kolejny mówi "poproszę jedną/dwie bagietki", a sprzedawczyni po raz kolejny pyta "ile?" (oczywiście wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń nie jest przypadkowe :))).

Skoro już jesteśmy chorzy, to na dobranoc: la maladie (czyt. la maladi) - choroba.
Ale wszystkim Wam oczywiście życzymy dużo zdrowia :) Pa!

4 komentarze:

  1. Trudno się nie zgodzić, że podobieństwo nie jest przypadkowe (gdzie podpisać?)... w swoim zamyśleniu nie jestem w stanie na czas wygłosić "bonżur" i "bonsłar", które w akademiku przychodzi mówić często... i tak oto wychodzi mi zwykle "błee" i uśmiech :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze, że jest uśmiech, a na resztę przyjdzie czas :) pozdrowienia z drugiej strony miasta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochani,

    Cóż to za wieści? Kurujcie się koniecznie i zdrowiejcie szybko! Czosnek jest najlepszy na wszystko! Tylko sporo trzeba się nim nafaszerować ;) A jak tam u was z pogodą? Bo u nas ostatnio jest ładnie i słonecznie. Prawdziwa złota jesień tylko ziiimnoooo ;)
    Z tym francuskim to macie niezłą szkołę życia. Założę się, że i tak już Wam lepiej z nim idzie niż na samym początku :) Trzymam kciuki za Wasze poszukiwania pracy! Pozdrowionka!
    Asiek
    PS. Szkoda, że Was nie ma tutaj. Dziś jest darmowy wykład Ciadiniego na SWPSie i się wybieram. Moze Marcysia z Piotrkiem i Kasia dołączą do mnie.
    Buźka! Życzę zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Asiek :)
    Ano staramy się kurować i wierz mi, że czosnkiem i cebulą faszerujemy się porządnie - pewnie niezły tu mamy mikro-klimacik w pokoju ;)
    Z pogodą u nas całkiem dobrze, ładnie było i słonecznie ostatnio, i nawet ciepło - ale niestety za wiele powiedzieć nie możemy, bo głównie siedzieliśmy w domu. A dziś jest pochmurnie, i zapowiadają nawet deszcz.
    Dobrze, że u Was zrobiło się ładnie - niech Wam tam słoneczko dodaje energii :)
    O proszę! Pan Cialdini do nas przyjechał, no, no :) Daj znać, jak tam było na wykładzie.
    Pozdrowionka i buziaki!!
    M & L

    OdpowiedzUsuń