niedziela, 24 października 2010

Niedziela po polsku.

Niedzielę spędziliśmy w polskim gronie. Wybraliśmy się z Elwirą i jej dwiema koleżankami z akademika na pchli targ, o którym Elwira dowiedziała się z internetu. Okazało się, że odbywa się on co tydzień na placu koło autostrady, w sumie całkiem blisko akademika Elwiry. Francuzi podobno lubią takie miejsca i chętnie sobie oglądają różne starocie w poszukiwaniu czegoś interesującego. Choć dziś nie było na targu ani zbyt wielu sprzedających, ani kupujących (ale nigdy nie byłam tu w Aix na takim targu więc ciężko mi powiedzieć, jak jest zazwyczaj). My z Elwirą za główny cel poszukiwań obrałyśmy swetry - trzeba być przygotowanym, jakby zrobiło się jeszcze chłodniej. Łukasz rozglądał się za jakimś komiksem, ale niestety żadnego ciekawego nie było. Na szczęście ze swetrami było lepiej. Udało mi się nabyć dwa, całkiem fajne i w bardzo zachęcających cenach - 1,6 i 2 euro :) Nawet tani polski lumpeks się przy tym chowa ;) A Elwira to już w ogóle dopadła promocję cenową i kupiła dwa swetry za 1 €. Także spacer przyjemny, a zakupy udane :)

Później poszliśmy do akademika obejrzeć nowy pokój Elwiry (który zresztą wygląda dokładnie tak samo jak poprzedni, tylko jest trochę czystszy. No i ma lepszy widok z okna.). Elwira nas ugościła, posiedzieliśmy, pogadaliśmy a potem się rozeszliśmy - dziewczyny do parku, my do domu, a Elwira nigdzie się nie musiała wybierać, bo już była u siebie. 

Żeby nie było tak polsko, to wieczorem obejrzeliśmy sobie "Taxi 3", żeby choć trochę francuskiego posłuchać :) 

W takim razie w cyklu francuski wieczorową porą - le marché aux puces (czyt. le marsze o puk) - czyli właśnie pchli targ.
Dobranocki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz