piątek, 1 października 2010

Piątek pełen wrażeń :)

Mieliśmy trochę planów na dziś, ale kto by pomyślał, że aż tyle będzie się działo :)

Poranek w fabryce czekoladek. 
Na 9.00 stawiliśmy się dziś w Puyricard, z nadzieją w sercach, że oto już za chwilę zostaniemy przyjęci do fabryki czekoladek. Jakże błędne były nasze założenia! Na spotkanie przybyło około 20-30 osób (lecz nie było to wcale zbyt wiele, gdyż w sezonie przedświątecznym w fabryce potrzebnych jest około 200 dodatkowych pracowników sezonowych).

Przywitał nas miły pan w garniturze oraz panie z tutejszego urzędu pracy (które organizują tę rekrutację). Wyświetlono nam film o fabryce, o różnych pięknych, smakowitych czekoladkach jakie są tu produkowane, o zbiorach owoców kakaowca - jednym słowem jak to wszystko wygląda w tym słodkim interesie. Później pan pod krawatem przystąpił do prezentacji zapotrzebowania fabryki na pracowników sezonowych przed grudniem (na szczęście była również prezentacja w Power Poincie, która ułatwiała nam zrozumienie, o czym jest mowa). W pewnym momencie prezentacji pan zaznaczył, że bez samochodu to raczej się nie da u nich pracować, bo nie ma możliwości dojechać tam autobusem (a pierwsza zmiana zaczyna się już o 6.00). Ale to jeszcze nic, bo za chwilę pani z urzędu pracy opowiedziała o procedurze rekrutacji. Okazało się, że jeśli ktoś jest chętny, to zostaje zapisany na przyszły tydzień na testy! A po testach jest jeszcze rozmowa w fabryce! W ogóle się nie spodziewaliśmy takiej skomplikowanej rekrutacji. Wspomniane testy trwają około 2,5 godziny i składają się z czterech części, dotyczących: rozumienia poleceń, zdolności manualnych, wydajności w pracy jednostajnej i współpracy w grupie. Wszystko fajnie, ale jak to przejść po francusku?!? I wtedy nadszedł moment decyzji, bo albo się trzeba było zapisać na te testy albo zrezygnować. Mimo braku samochodu i jeszcze większych braków w rozumieniu francuskiej mowy zapisaliśmy się na testy we wtorek. Oczywiście z myślą, że najwyżej po prostu nie pójdziemy, żeby się totalnie nie wygłupić. Czy się w końcu zdecydujemy, to się okaże.

Przerażająca pralnia.
Mimo rozczarowania, że jednak nie przyjęli nas od razu, my z Łukaszem nie traciliśmy nadziei, bo na 13.00 mieliśmy jeszcze jedno spotkanie w sprawie pracy - w pralni przemysłowej (tzn. Elwira też nie traciła, ale ona po prostu nie szła z nami na to spotkanie). Wybraliśmy się więc na przedmieścia (tym razem dokładnie po drugiej stronie miasta, czyli na południu), bo pralnia ta znajduje się na obszarze przemysłowym pod Aix. Zastanawialiśmy się, co właściwie mielibyśmy robić w tej pralni (a że aplikowaliśmy dawno temu, to nie mogliśmy tego nawet sprawdzić w ogłoszeniu, które już zniknęło), ale już wkrótce mieliśmy się tego dowiedzieć.

Dotarliśmy na miejsce i zostaliśmy poproszeni, by zaczekać. Więc zaczęliśmy się rozglądać po korytarzu koło biur. A tam na tablicy o bezpieczeństwie w pracy ogłoszenie: ostatni wypadek z przestojem w pracy: 3 sierpnia! Wow, czyli już prawie dwa miesiące bez wypadku - budujące ;) Ale to nie wszystko. Był też konkurs na brak wypadku! Polega on na tym, że wszyscy pracownicy są podzieleni na grupy 10-15 osobowe. Jeśli w danej grupie nie zdarzy się wypadek przez miesiąc, grupa coś wygrywa. Ale to jeszcze nic! Jeśli nie zdarzy się w danej grupie wypadek przez cały okres trwania konkursu, każda osoba z grupy dostanie prezent! Czad!! :) Była też jakaś rycina w stylu w razie wypadku/intoksykacji włącz alarm -> pomagaj ofierze -> wyłącz maszyny. Wyczytaliśmy też, że pracuje się tu także w nocy.

Nie wyglądało to wszystko zbyt zachęcająco, ale jak już przyszliśmy to postanowiliśmy zobaczyć, co nam tu zostanie powiedziane. W czasie, gdy my czytaliśmy o wypadkach pojawiły się jeszcze dwie osoby i za chwilę wszyscy zostaliśmy zaproszeni do małej salki. Przywitała na kobieta, która zaprosiła nas na to spotkanie i poinformowała nas, że najpierw obejrzymy krótki film o ich firmie, a później będą indywidualne rozmowy z kierownikiem produkcji. W filmie pokazane były różne zawody, dostawca prania, sprzedawcy czy obsługa klienta, ale nas najbardziej interesowała praca na terenie pralni, gdyż stanowisko na które się zgłosiliśmy to pracownik produkcji w pralni przemysłowej. I w końcu zobaczyliśmy co moglibyśmy tu robić. Wypakowywać brudne pranie z worów, zanosić do pralek, sortować, wrzucać do jakichś pojemników, wieszać prześcieradła na jakiś wielkich dziwnych urządzeniach, stać przy małych maglach nawijających jakieś strasznie długie tkaniny. Różne różności, ale wrażenie mieliśmy oboje jedno i to samo - wszędzie były wielkie maszyny, które wyglądały jakby mogły być przyczyną niejednego wypadku przy pracy :) Jakoś ciężko nam było sobie wyobrazić, że nadążymy wieszać te prześcieradła, albo nadzorować ten magiel. Już mieliśmy wizję, jak różne części naszych ciał się w coś zawijają, wkręcają, o coś zahaczają itd. Po filmie przyszła kobieta i zabrała dwie pozostałe osoby na rozmowy, a nam dała do wypełnienia formularze (bo my ich jeszcze nie wypełniliśmy). I wyszła. Zaczęliśmy je wypełniać, ale ogarniały nas jeszcze większe wątpliwości niż gdy czytaliśmy o tych wypadkach. I uznaliśmy, że wcale nie chcemy tu pracować. Łukasz stwierdził więc, że wychodzimy. Ja oczywiście chciałam wszystko ładnie załatwić, pożegnać się i się wytłumaczyć (co prawda, nie wiem jak bym to miała zrobić po francusku). Ale zaczęliśmy się już powoli kierować ku wyjściu, a że nigdzie nie spotkaliśmy kobiety prowadzącej spotkanie, więc ogólnie wyszło, że zwialiśmy z rekrutacji :))) Uśmialiśmy się na całego, ta kobieta nawet do nas dzwoniła, ale mi było głupio i nie wiedziałam co mam jej powiedzieć, więc nie odebrałam. Po opuszczeniu strasznej pralni humory wybitnie nam dopisywały - w końcu nie często człowiek ma okazje uciekać w czasie rozmowy o pracę.

Akademik wieczorową porą.
Po tych wszystkich przygodach rekrutacyjnych przeprowadzaliśmy Elwirę do jej nowego pokoju, wynajętego od Eli w jednym z akademików. Przespacerowaliśmy się przez spory kawałek miasta z  tobołami Elwiry i zobaczyliśmy jak wygląda francuski akademik (który właściwie niczym się nie różni od tych polskich, no może tylko tym, że pokój jest jednoosobowy, ale standard typowy akademikowy - przynajmniej ten który widzieliśmy tak wyglądał). Opiliśmy przeprowadzkę winkiem, przyszła też Ela, posiedzieliśmy, pogadaliśmy ale trzeba było się zbierać, bo przez ostatnie trzy dni wstawaliśmy bardzo wcześnie, a i polne zmęczenie trzeba w końcu odespać. A jutro trzeba dalej pracy szukać, skoro jak na razie nic się nie udało załatwić. 

Słówko na dziś to oczywiście: l'évasion (czyt. lewazją) - ucieczka ;)

3 komentarze:

  1. Drugie słówko na dziś: rigoler (czyt. rigole)- śmiać się :)))) heheh nieźle się uśmiałam czytając tego posta Niczko! :)))
    Hmm... nie sądziłam, że do pracy w fabryce czekoladek trzeba przechodzić tyle testów!A ta pralnia... o zgrozo! Też jż sobie zaczęłam wyobrażać jakieś straszliwe wypadki ;) Konkurs na brak wypadku w pracy- budujące hehe, ale z drugiej strony każe zatanowic się kogo oni tam w ogóle zatrudniają? ;)
    Trzymam dalej kciuki mocno za Was!Macie coraz więcej doświadczeń w poszukiwaniu pracy. W końcu się uda!
    Tak na marginesie, to ostatnio syszałam jak kolega z pracy z francuskiego call-centre zaczął parodiować marsylijską wymowę i akcent. Nie dziwię się, ze nic nie rozumiecie! :P Uśmiałam się do łez słuchając go :)
    Buziaki i pozdrowienia z zimnej Polski!
    Asiek
    PS. U nas już za 2 tygodnie zapowiadaja pierwszy śnieg!
    PS2.Mam mocne postanowienie zapisać sie na kurs francuskiego ;)Zrobie to w przyszłym tygodniu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezle przygody :) Czytajac opowiesc o pralni przypomnial mi sie ogladany dawno dawno temu (jeszcze na VHS) horror o tytule w stylu "pralnia mechaniczna". Fabuła opowiadala o tym jak w wielkim zakladzie pralniczym zaczynaja ginac ludzie wciagani w wielkie magle O__o' To był film z gatunku "gore" i wypadki byly tam bardzo wiernie pokazane :) Na szczescie nie bedziecie pracowac w tej pracy z gatunku gore :)

    P.S. jakby byla oferta z jakiejs fabryki to obejrzyjcie koniecznie to:
    http://www.youtube.com/watch?v=ZIMDaKZ64No

    moze i dlugie ale warto ;)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejki!
    Rany Piotrek! Co Ty masz z tymi koszmarnymi filmikami?!? Od razu mi się przypomniał ten, który oglądaliśmy kiedyś u Was. To jest obrzydliwe po prostu. Ja jestem za wrażliwa na to ;) Pozdrawiamy Ciebie i Małżonkę :)))
    Fajnie Asiek, że się na kurs zapisujesz, ucz się dzielnie. I nie daj sobie wmówić, że oni mówią tak wolno jak to może wyglądać na kursie. To jest jakieś mega nieporozumienie :) Pozdrowionka serdeczne i buziaki!

    OdpowiedzUsuń