niedziela, 17 października 2010

Niesłusznie oskarżeni, czyli sąsiedzkie anonimy.

Niedziela upływała nam spokojnie. Jako, że mnie dalej męczy kaszel, nigdzie się nie wybieraliśmy. Odwiedziła nas Elwira, posiedzieliśmy, pogadaliśmy. Potem Elwira poszła do siebie, a ja po jakimś czasie postanowiłam wziąć się za gotowanie obiadu.

Idę do kuchni, patrzę, a pod drzwiami leży jakaś kartka. A na kartce jest napisane „Proszę respektować spokój waszych sąsiadów w niedziele!!!”. Tak oto zostaliśmy oskarżeni o zakłócanie spokoju, choć oczywiście jesteśmy spokojni i cisi. No może ja kaszlę jak gruźlik, ale ciężko oskarżać kogoś o zakłócanie spokoju kaszlem, tak myślę :). Zapewne kartka odnosi się do naszego sąsiada z góry, który od jakiegoś już czasu, codziennie się tłucze, wierci, kombinuje, jakby miał nieustający remont. Choć nie wiem, ile można remontować 25m2. Niestety osoba posądzająca nas o te hałasy pozostała anonimowa, więc nie możemy jej wskazać prawdziwego sprawcy hałasów. Nad czym ubolewam, bo nie lubię jak się mnie oskarża niesłusznie.

I tak to wygląda, jeśli chodzi o nasze kontakty z sąsiadami :)
Choć ja już nawet kiedyś odbyłam krótką pogawędkę z jednym z sąsiadów. Ale wtedy też nie wyszło najlepiej … Szliśmy właśnie do Urzędu Pracy na spotkanie, Łukasz czekał już na mnie pod blokiem. Ja przekręciłam klucz w zamku i już byłam gotowa, by zbiegać po schodach, gdy na klatce pojawił się sąsiad. Młody, niski o ciemnej barwie skóry (jak to będzie poprawie politycznie? Afrofrancuz? ;) ). Przywitaliśmy się „bon jour’em”, ja się ładnie uśmiechnęłam, żeby nie było, że niesympatyczna sąsiadka, ale chciałam już lecieć (trochę się spieszyliśmy). Ale sąsiada wzięło na poznawanie nowej lokatorki. Przedstawiliśmy się sobie, on mi powtarzał swoje imię (którego i tak nie mogłam sobie przypomnieć już po wyjściu z klatki, bo z niczym mi się nie kojarzyło i od razu miałam wizję, że jak go znów spotkam, i nawet jakimś cudem odróżnię od innych sąsiadów, to on mi powie „bon jour Monika” a ja „bon jour eeeee”). I się mnie sąsiad spytał, co tu robię. Więc pomyślałam sobie - dobra powiem mu, że się francuskiego uczę, będzie git i da mi spokój. Tak też uczyniłam. Ale sąsiad tak łatwo nie odpuścił. A gdzie się w takim razie uczę – na uniwerku? Na kursie? Studentką jestem? To coś zaczęłam kręcić, że dopiero szukam kursu, coś tam, coś tam… Oczywiście już wtedy rozmawialiśmy po angielsku, bo dość szybko wyszło, że po francusku nie da rady (sąsiad nie omieszkał mi przy okazji poradzić, że skoro jestem we Francji to dobrze by było, żebym jednak się francuskiego dobrze nauczyła – dobre rady zawsze w cenie:). Sąsiad był wszystkiego bardzo ciekawy, a ja zagubiona w moich krętactwach – ale co miałam mu powiedzieć? Że jestem Polką, która nie zna zbytnio francuskiego, ale mimo wszystko zabrałam się z kraju, przybyłam na południe Francji i szukam pracy? I niestety wyszło, że nie dość, że nie jestem bardzo rozmowna i zainteresowana nowopoznanym sąsiadem, to do tego coś kręcę … ech :)

Na koniec jeszcze update pogodowy - w naszej rajskiej Prowansji zrobiło się dość chłodno. I choć w ciągu dnia świeci słońce i jest około 17-19 stopni, to gdy słońce nie świeci robi się zimnawo. Najgorsze jednak jest to, że zimno jest w mieszkaniu, a niestety jeszcze tu nie grzeją (i jak donosi Elwira, którą prosiłam o podpytanie polskich znajomych jak to jest z grzaniem, nie będą grzali jeszcze długo, długo. Choć oczywiście ja mam nadzieję, że jednak zaczną wcześniej niż pod koniec listopada). Nie mogę tego pojąc, bo skoro tu jest tak ciepło latem, to jak to jest możliwe, że nie grzeją na jesień? Nie zimno im? To przecież u nas już grzeją czasem od września.

To jak już przy tym jesteśmy to na dobranoc: le chauffage (czyt. le szofaż) - ogrzewanie.

Trzymajcie się ciepło!

4 komentarze:

  1. afro-francuz ;) dobre. poprawności nigdy nie za wiele. powodzenia w dalszych kontaktach z sąsiadami.
    P.S. a propos wpisu "2 miesiące na francuskiej ziemi" - w piątek wypiliśmy za Was z tej okazji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może przyklejcie na swoje drzwi kartkę: "To nie my robimy remont i to nie przez nas podwyższyli wiek emerytalny" ;-)

    Czy protesty ogólnokrajowe dotarły w jakikolwiek sposób do was na południe?

    Życzymy powrotu do zdrowia :)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe :) Dobre Piotrek z tym wiekiem emerytalnym ;) Ogólnie we Francji wszyscy strajkują, jeden wielki zbiorowy strajk jak tak widzę. Niczko a Wy widzicie ten strajk na codzień?
    Buźka!
    PS. Odbierz maila :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hej Everybody :)

    Fajnie Marta, że o nas pamiętacie w czasie wznoszenia toastów :)

    Hehehe, Piotrek - dobre, dobre :)

    Strajków na co dzień raczej nie odczuwamy, ale też nic takiego nie robimy, żeby móc je odczuwać (nie studiujemy, nie pracujemy, nie jeździmy nawet zbyt wiele komunikacją miejską). Ale o strajkach ciągle słyszymy - oni tutaj naprawdę to lubią :) A reforma emerytalna to
    już w ogóle jest nieustającym powodem do kolejnych manifestacji (choć odbywających się raczej w Marsylii).

    Asiek, już sprawdzam maila :)

    Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie!!

    OdpowiedzUsuń