wtorek, 5 października 2010

Nihil novi. Może oprócz bakłażana.

Od poniedziałku kontynuujemy poszukiwania pracy przez portal tutejszego urzędu pracy. A ponieważ nie mamy żadnych umówionych spotkań w sprawie pracy, więc musimy ostro aplikować.

Łukasz dalej się kuruje i mamy nadzieję, że już jutro poczuje się całkiem dobrze, bo jak na razie przeziębienie nie przeszło. Na szczęście ja, jako dobra żona, kuruję go czosnkiem i herbatą z cytryną, więc powinien wyzdrowieć lada dzień :)

Jako, że nie za wiele się u nas ostatnio dzieję, więc napisze Wam o bakłażanie :) Muszę Wam powiedzieć, że zachwyca mnie to warzywo swym wyglądem :) Oczywiście pewnie i w Polsce można go spokojnie kupić, ale ja nigdy tego nie zrobiłam. A tutaj bakłażany leżące na targach i w marketach, takie ciemne i lśniące, po prostu mnie urzekły. I postanowiłam koniecznie nabyć jednego dla nas :) Tak też uczyniłam przed kilkoma dniami. A wczoraj przyrządziłam z niego coś w rodzaju leczo i wszystkim smakowało (wszystkim to znaczy nam i Elwirze, bo się załapała na degustację mego eksperymentu). Także warzywo nie tylko piękne, ale i użyteczne. I można z niego śmiało zrobić coś dobrego.

Piszę o warzywach, chyba nie jest dobrze ;) To może ja już zakończę tworzenie na dziś. Trzymajcie kciuki mocniej, to może nam się trafią jakieś spotkania w sprawie pracy wkrótce ;)

To w takim razie na dobranoc: l'aubergine (czyt. loberżin) - bohater dzisiejszego posta - bakłażan :)

2 komentarze:

  1. jakby Ci to powiedzieć...ja tam lubię czytać o bakłażanach;)
    http://www.wielkiezarcie.com/recipe46579.html wersja dla trawożercy
    http://gotowanie.onet.pl/3072,0,1,baklazan-nadziewany,ksiazka_przepis.html wersja dla mięsożercy
    co mogę poradzić - jaki poziom posta taki poziom komentarza;P

    OdpowiedzUsuń
  2. hej Bełcik :) przepisy bardzo fajne, ale nie możliwe do wykonania przeze mnie, bo my niestety nie mamy piekarnika :( mamy tylko 2 palniki elektryczne, więc moje kulinarne zapędy są bardzo ograniczone. ale jakoś sobie radzimy. buziaki!

    OdpowiedzUsuń