niedziela, 22 sierpnia 2010

Piekło w raju :)

Dziś wybraliśmy się nad morze, do Cassis. Wsiadając do autobusu, poznaliśmy Polaka - Filipa, który też jechał na plażę i który mieszka tu sobie już prawie rok. Więc trochę pogadaliśmy o życiu we Francji. Bo w ogóle, to chyba Wam nie pisałam, że wcześniej tylko raz słyszeliśmy język polski, mijając jakąś parę po drodze do naszego hostelu, więc nie wiemy czy byli to mieszkańcy czy turyści.

W Cassis było bardzo ładnie, Filip wyłożył się na miejskiej plaży, ale moja niespokojna dusza pognała nas dalej, bo na zdjęciu w przewodniku widziałam zdjęcie przeuroczej zatoczki i ja tam chciałam się opalać i kąpać. Znaleźliśmy więc w informacji turystycznej jakąś mapkę okolicy i wyruszyliśmy. Natknęliśmy się oczywiście na informacje, że ruszając w trasę należy mieć odpowiednie obuwie i dużo wody, ale jakoś nas to nie powstrzymało.

Na początku było całkiem okej, trochę kamyków na szlaku, ale dawało radę, mimo że ja wędrowałam w sandałach z CCC, które nawet nie za bardzo trzymały się mojej stopy. Jeszcze w mieście minęliśmy zatoczkę pełną zacumowanych jachtów, potem górską ścieżką dotarliśmy do drugiej zatoczki. Zejście do niej było kamieniste i trochę strome, ale jakoś poszło. Wykąpaliśmy się więc, posiedzieliśmy na ręcznikach i ruszyliśmy dalej. Na początku jakoś szło, zobaczyliśmy też najpiękniejszy widok na plażę położoną pomiędzy wysokimi górami zatoki. I oczywiście postanowiliśmy na tę plaże trafić.

I tu zaczęły się schody, choć należałoby raczej powiedzieć, stromizny, kamienie usuwające się spod stóp przy schodzeniu, ja ślizgająca się w sandałach, no po prostu koszmar. Droga do rajskiej plaży omal nie doprowadziła mnie do łez. Ale dotarliśmy, zanurzyliśmy się w wodzie, wypoczęliśmy. Ale że wywędrowaliśmy daleko, trzeba było jakoś wrócić. Ja nie wyobrażałam sobie wracać trasą, którą przyszliśmy, więc poszliśmy inną drogą. Szeroką, mniej kamienistą, ale za to wijącą się i też wspinająca się w górę. Byliśmy padnięci, zmęczeni, spragnieni - bo woda już się skończyła. Liczyliśmy, że dojdziemy do schroniska młodzieżowego, które było na mapie, ale droga wiła się i nic.

W końcu zobaczyliśmy jakieś zabudowania, poszliśmy do wejścia i wydukałam, że chcemy kupić coś do picia. Okazało się, że nic nie mają, ale pan z hostelu zaprowadził nas do kuchni, wskazał szklanki i kran i powiedział, byśmy się częstowali. Chyba nigdy nie byłam tak spragniona, wypiłam tyle wody, że potem aż rozbolał mnie brzuch. Nabraliśmy też wody do butelki i dzięki temu, udało nam się wrócić dalszymi górskimi ścieżkami do Cassis, gdzie kupiliśmy kebaby i pobiegliśmy na ostatni autobus do Aix. I zdążyliśmy :) 
Wycieczka nie była łatwa, ale widoki po prostu zapierające dech, zresztą zobaczcie sami.








Aha, jutro przenosimy się do naszego nowego mieszkanka, w którym dopiero musimy sobie załatwić internet, ale mam nadzieję, że to nie potrwa długo. Jak tylko będziemy go mieli, na pewno napisze, jak tam w naszym nowym lokum.

5 komentarzy:

  1. Naprawde piekne widoki! Juz niedlugo bedziecie mogli wypoczywac sobie w tych pieknych miejscach co weekend! Bo to tylko 50km od waszego Aix :) Zdjecia extra

    pozdrawiamy!
    M i P

    OdpowiedzUsuń
  2. Taką też mamy nadzieję, dlatego bierzemy się ostro za szukanie pracy.
    Też Was pozdrawiamy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej:) Nieziemskie są te Wasze zdjęcia, jak je przeglądam to sama zaczynam rozważać emigrację. Tam naprawde tak mocno słoneczko świeci??? gratuluje własnego lokum, buziaki i ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  4. Pieknie! Wręcz rajsko! Widoki przypominają mi bardzo Chorwację :) Jak ja Wam zazdroszczę! Historia pełna dramatyzmu, ale chyba opłacało się dla tych widoków? ;)Widzę, że pogodę macie super. Trzymam kciuki za poszukiwania pracy, za prdą w mieszkaniu i dostęp do neta :) Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    Naprawde Belciu tu tak goraco i slonce wciaz przygrzewa - dzis rano bylo pochmurno i liczylismy na troche odpoczynku od upalu, ale juz sie rozjasnilo i slonce grzeje.

    Co do widokow to oczywiscie ze sie oplacalo, Asiek, trzymaj kciuki za robote, bo prad juz mamy od srody ;)

    Pozdrowionka i buziaki!!

    OdpowiedzUsuń