sobota, 14 sierpnia 2010

Sobota z telefonem. i deszczem

Dziś Prowansja sprawiła mi nie mały zawód, gdyż padał deszcz. Od rana było pochmurno i cały czas kropiło. Co prawda było dość ciepło, deszcz był delikatny, nie jakaś ulewa, a na wieczór się zupełnie rozpogodziło i było bezchmurne niebo, jednak bądźmy szczerzy - nie tak to sobie wyobrażałam ;) 

Wybraliśmy się dziś do kolejnej agencji nieruchomości i tym razem dowiedzieliśmy się, że żeby wynająć mieszkanie potrzebujemy kogoś w stylu poręczyciela, że tam będziemy mieszkać i płacić (ciężko mi to lepiej wytłumaczyć, bo sama nie wiem wiele więcej, gdyż dowiadywaliśmy się tego w naszym osobistym dialekcie francusko-angielskim ;)).
Porzuciliśmy więc zamysł szukania przez agencję i zajęliśmy się ogłoszeniami drobnymi od osób prywatnych na internecie. Dlatego też naszym głównym zajęciem dziś było dzwonienie do właścicieli kawalerek. Czynność tę wykonywałam ja, jako bardziej zaawansowana w języku francuskim. Większość osób do których dzwoniłam miało wyłączone komórki i włączoną pocztę, sporo też nie odbierało - pewnie wylegują się gdzieś na Lazurowym Wybrzeżu i nie zawracają sobie w weekend głowy wynajmem. 
Udało mi się jednak odbyć kilka komicznych rozmów telefonicznych, szkoda, że Wam tu ich nie mogę zaprezentować, gdyż na pewno byście się ubawili :) Rozmowy te zawierają różne ciekawe dźwięki typu "eeeee" lub też pauzy związane z tym, że nie wiem, co powiedzieć i po prostu nic nie mówię. Ale, co ciekawe, udało mi się umówić z jednym wynajmującym na poniedziałek. Pech chciał, że akurat zupełnie nie mogłam zrozumieć nazwy ulicy, którą on mi podawał, więc wyszłam na kompletnie upośledzoną, dlatego też nie wiem czy mamy jakiekolwiek szanse na wynajem tego mieszkanka. Oczywiście pójdziemy tam w poniedziałek, ale czy w końcu zapisałam dobrą ulicę, okaże się dopiero na miejscu :)

I tak to nam dzisiejszy dzień zleciał. Teraz popijamy francuskie winko.
Pozdrawiamy Was serdecznie!!

4 komentarze:

  1. Niczka ale się uśmiałam czytając Twoją wiadomość hihi;)super ten Wasz pomysł z blogiem:))Trzymam mocno kciuki żebyście trafili na dobrą ulicę i nic się nie martw początki są zawsze trudne, a Ty i tak jesteś dzielna i dajesz radę:)buziaczki Kochani
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Niczka, te Twoje opisy przypominają mi moje poczatki w Szkocji. Latanie, szukanie mieszkania. na pewno wkrótce się poukłada. Powodzenia.
    To miasto wygląda super.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wieczorne niedzielne pozdrowienia z Jelonki - tylko nie przesadzajcie z tym winkiem - całusy od Taty i Mamy pa pa

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie Kasieńko, że blog Ci się podoba, trzymaj kciuki mocno, bo mieszkanie bardzo by nam się przydało :) buziaki !!
    Dzięki Marta, też myślimy, że się poukłada, a póki co, próbujemy to jakoś ogarnąć. Plusem tej Twojej Szkocji było to, że po angielsku można się dogadać :) pozdrowienia dla Ciebie i Krzyśka!
    Z winkiem nie przesadzamy i też Was Rodzice pozdrawiamy!! :) Jednych i drugich, buźki!

    OdpowiedzUsuń