czwartek, 30 września 2010

Ostanie winobranie?

Dziś na polu pracowaliśmy dopiero od 9.30, co było cudowne, bo mogliśmy wstać po 7.00, a i tak było ciężko, bo człowiek obolały. Do tego jak jechaliśmy na pole, to już świeciło słoneczko, a w związku z tym, od początku pracy było całkiem ciepło. Zlitowali się nad nami, po wczorajszym zimnie :) 

Dziś dla odmiany zbieraliśmy winogrona białe. Jak na złość, rosły one przeważnie na nieprzyzwoicie niskich krzaczkach, więc ja pod koniec miałam już naprawdę, naprawdę dość tego wszystkiego. Do tego, jak wszyscy wiemy, winogrona białe są tak naprawdę zielonkawe, więc doskonale się maskują wśród liści. I weź tu się schylaj, szukaj tych winogron, rozgarniaj te nieszczęsne liście. A plecy bolą. 

Na szczęście jest przerwa na lunch, w czasie którego można przynajmniej chwile poleżeć na ziemi z prostymi plecami :) Dziś po raz drugi piłam pięcioletnie wino, tym razem (chyba by pasowało do zbieranych kiści;) białe :) Pycha! 

A zaraz trzeba iść spać, bo nie dość, że padamy z nóg, to jutro też trzeba wcześnie wstać, bo jedziemy do fabryki czekoladek! Jedziemy całą trójką, bo do Elwiry dziś zadzwoniła kobieta z fabryki i ją zaprosiła na spotkanie. 

To jeszcze słówko na dobranoc: le mal (czyt. le mal) - ból (nie wiem, jak to się stało, że to słówko się jeszcze nie pojawiło w związku z winobraniem ;). Słówko to można użyć na przykład w zdaniu: J'ai mal au dos (czyt. że mal o do) - Czyli bolą mnie plecy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz