wtorek, 21 września 2010

Patriarchat dopadnie cię wszędzie, czyli winobranie dzień drugi.

Dzisiejsza pobudka o 5.30 była jeszcze cięższa niż wczorajsza, gdyż po pierwsze bolały nas plecy, a po drugie wiedzieliśmy już co nas czeka. Ale udało się wstać, wyszykować i dotrzeć do winnicy na czas. 

Wzeszło słońce a my weszliśmy w winogronowe rzędy. Praca przy zbieraniu winogron na tej plantacji wygląda tak, że każdy ma dwa wiadra i sekator. Każdy dostaje swój rządek (bądź też kilka osób jest na jednym, w zależności od ilości rzędów) i ścina sekatorem kiście winogron do wiadra. Gdy jedno wiadro jest pełne, osoby odpowiedzialne za noszenie wiader, zabierają je i wsypują na paletę na traktorze, na którym siedzi nasz zarządca, obserwuje, wsypuje winogrona do pojemników, ewentualnie je przebiera, lub dla żartu rzuca nimi w zbieraczy. W tzw. międzyczasie zbieracz winogron zaczyna już napełniać drugie wiadro i w ten sposób praca idzie sprawnie i płynie. Jako że jest nas ósemka, to 6 osób zbiera, a dwie osoby naszą wiadra. Czasem jeszcze jeden chłopak z winnicy, też nosi wiadra, ale to nie jest istotne. Istotne jest to, że "nosicielami wiader" są faceci! Niby spoko, wiadomo, żeby kobiety nie targały ciężarów, ale z drugiej strony taki "ucinacz kiści" cały czas się schyla - pochyla się by znaleźć kiść, odcina ją, prostuje się, by wrzucić do wiadra i znów się schyla. albo cały czas kuca. I cały czas bolą go plecy niemiłosiernie. A taki "nosiciel wiader" większość czasu stoi i patrzy na tych co tną, i jak im się wiadro zapełnia to bierze i zanosi na paletę. Nie żebym szczególnie chciała dźwigać, ale schylając się po kolejną kiść, patrzyłam na fuchę noszenia wiader z niemała zazdrością. A żeby było śmieszniej, dzisiaj przez pewien czas Łukasz zajmował się noszeniem wiader. Na zmianę z jednym Francuzem. Jakież było moje poczucie krzywdy, gdy widziałam go spoglądającego na mnie z góry, gdy męczyłam się z tymi kiściami. Ech ... 

Łukasz ze swojej nowej fuchy był bardzo zadowolony. Szczególnie, że on nieobyty z sekatorem, nie to co ja kwiaciareczka.W tym miejscu przekazuję Wam przesłanie od Łukasza : pracując z ostrymi narzędziami róbcie to powoli i ostrożnie :)
Śpieszę jednak Was uspokoić, że do większych tragedii nie doszło, mąż mój palce ma wszystkie, tylko troszkę pokaleczone. 

Na koniec dzisiejszego zbierania okazało się, że jutro i pojutrze nie zbieramy. Najprawdopodobniej będziemy potrzebni w piątek, ale w tej sprawie jeszcze będą do nas dzwonić. Na razie jesteśmy prze-szczęśliwi, że nie musimy jutro wstawać o 5.30 i mamy nadzieję, że do piątku przestaną nas boleć plecy, bo to nie wyobrażalne jakieś jest. 

Francuskie słówko na dziś:  la vendange (czyt. la wądąż) - czyli winobranie :) 

2 komentarze:

  1. Przesłanie od Łukasza rządzi! ;) Od razu przypomnialo mi sie jak efektywnie nami zarządzał gdy rąbaliśmy drewno na rozpałkę przy chatce górzystów ;D

    Pozdrowienia dla Was i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby tylko we Francji płacili za zarządzanie rąbaniem drewna ;) heh
    Również pozdrawiamy!!

    OdpowiedzUsuń