środa, 29 września 2010

Przymarzając do winorośli.

Dziś na polu była powtórka z borówkowego pola. Czyli rano było tak strasznie zimno, że myślałam, że zmarzniętymi stopami przymarznę do gruntu, a zgrabiałymi dłońmi do krzaka. A i tak zaczęliśmy po 8.30 (a nie jak zwykle o 8.00), bo nie wszyscy zbieracze przybyli do winnicy i czekaliśmy aż dotrą (a i tak dotarła tylko jedna dziewczyna, ale dopiero w czasie lunchu). Także początek był ciężki, ale na szczęście dość szybko pojawiło się słońce i już było lepiej. A później to już przygrzewało ostro, choć nie było już tak gorąco jak w zeszłym tygodniu.

Do lunchu dostaliśmy dziś butelkę czerwonego wina, rocznik 2005. To najstarsze wino, jakie piłam :))) I na pewno najlepsze czerwone - bardzo smaczne. Doskonale się komponowało z bagietka z serem Petit Munster Géromé (marki Geant oczywiście). Ser ten ma zapach jak drożdże, okropność, ale w smaku jest niezły. Choć nie przebija mojego ukochanego camemberta z Aldi'ego :)

A teraz małe fotostory z winobrania: 

Dumny zbieracz :)
Prezentacja winogron
Rezydencja na terenie winnicy
A oto i nasz wesoły zarządca-traktorzysta
Z cyklu "słówko na dobranoc": en haut (czyt. ąo czy coś;) - na górze/do góry.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz