piątek, 3 września 2010

Pranie po francusku i wyprawa po modem.

Pranie, wydawałoby się ot pranie. Idziemy do łazienki, wrzucamy nasze brudy do pralki, włączamy i wracamy przed telewizor. Ale nie we Francji ;) Tu nie jest tak prosto, a przynajmniej nie wszystkim. W tym i nie nam. Dziś wykonaliśmy nasze pierwsze pranie po francusku, czyli w pralni automatycznej. Taka instytucja jest tu w ogóle bardzo popularna, w centrum miasta jest mnóstwo pralni automatycznych. Na początku nas to dziwiło, ale jak oglądnęliśmy kilka małych mieszkanek w centrum, to w sumie zrozumieliśmy, że może faktycznie nie ma sensu tam wpychać pralki. A w bloku, w którym mieszkamy, też są małe mieszkanka, chyba nawet wszystkie wyglądają tak samo. więc i tu nie mamy pralki, ale oczywiście jest w naszym bloku pralnia automatyczna. Zakupiliśmy więc dziś płyn do prania i spacerkiem poszliśmy sobie zrobić pranie :) Przyjemność taka kosztowała nas 3,2 €. Na szczęście to blisko, więc w czasie prania poszliśmy sobie do domu i wróciliśmy przed końcem programu, żeby nam nikt ciuchów nie skroił :) Spakowaliśmy więc nasz dobytek i poszliśmy do domu. I z naszego pokoju zrobiliśmy suszarnię, czyli rozciągnęliśmy sznurek i wywiesiliśmy ubrania. 

Mimo niewygody, cieszyliśmy się że rzeczy w końcu czyste i przynajmniej jako tako pachnące, ale niestety humory nam się popsuły, gdy okazało się, że wraz z praniem, wyprały się nasze bilety komunikacji miejskiej. Szkoda, bo były jeszcze w połowie nie wykorzystane, ale co zrobić. 

A sprawa ta się wydała, bo właśnie wychodziliśmy z domu na autobus i okazało się, że biletów nie ma w portfelu Łukasza, gdzie było ich miejsca, ale za to znalazły się jakimś cudem w kieszeni jego koszuli - niestety już w stanie rozmiękłym. A na autobus się wybieraliśmy, bo dostaliśmy awizo na paczkę, czyli na nasz modem! Okazało się jednak, że modem ten możemy sobie odebrać pod miastem. Ostatnio pisałam o tym, że byliśmy na przedmieściach w Les Milles. To teraz musieliśmy jechać na przedmieścia przemieści, czyli do Pole D'Activites D'Aix. Okazało się bowiem, że tam mieści się oddział poczty zajmujący się paczkami. Wyprawa ta zajęła nam trochę czasu, ale za to udało nam się zaoszczędzić na bilecie w jedną stronę. Bo tutaj, gdy się kupi bilet jednorazowy (za 1€) to on jest ważny godzinę i w tym czasie można się przesiadać między autobusami. Po dojechaniu na miejsce, poszliśmy więc żwawo na tę pocztę, wzięliśmy paczkę pod pachę i z powrotem na przystanek. I zdążyliśmy wsiąść do autobusu nim minęła godzina od pierwszego skasowania, więc bilet był nadal ważny. I spokojnie sobie wróciliśmy. 
Modem Łukasz ładnie podłączył i teraz mamy już internet pierwszej klasy, nie rozłączający się i całkiem przyzwoity. Bardzo jesteśmy z tego radzi :) W związku z nowym sprzętem podłączanym do gniazdka, musieliśmy się wieczorem wybrać po listwę, bo w pokoju gniazdka mamy aż dwa. I teraz mamy już prawie wszystko, co do życia potrzebne. Tylko pracy nie mamy. Ale mamy nadzieję :) I jesteśmy dobrej myśli. 

Choć właściwie efekty szukania pracy są, więc i podstawy do naszej nadziei mamy. Do Łukasza zadzwonił dziś kierownik z hotelu, który kiedyś już dzwonił w związku z dorywczą pracą kelnera i zaprosił Łukasza na poniedziałkowy wieczór, na próbę. Także trzymajcie kciuki :) 
A na koniec jeszcze jedno zdjęcie z któregoś ze spacerów po Aix (widok na Stare Miasto).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz